Czy wiesz że lutownica
Że we wszelkiej domowej skrzynce na narzędzia czy domowym warsztaciku przyda się lutownica. Osobiście nie używam spośród niej często, ale są momenty, gdy bywa konieczna. Przez wiele lat wystarczała mi stara lutownica transformatorowa, ale jakieś czas temu kupiłem sobie małą stację lutowniczą z Lidla. Oto kilka moich spostrzeżeń po ok. 2 latach incydentalnego jej używania.
Ważne co kieruje się w oczy toż wysoka klasa wykonania. Wszystkie składniki są zrobione dobrze, z dobrej jakości plastiku, na kolbie dodatkowo wykończonego gumą. Kolba leży dobrze w normalnej wielkości męskiej dłoni. Jej wielkość i wygląd są moim zdaniem fajnie dobrane, podobnie jak długość obu przewodów. Kable są na tyle miękkie, że nie utrudniają manipulowania końcówką.
Temperatura grota regulowana jest potencjometrem w zakresie od 100 do 500 oC. Niestety nie jestem w stanie sprawdzić właściwych temperatur przy poszczególnych ustawieniach. Po włączeniu zasilania lutownica rozgrzewa się dość szybko.
Niestety w pełnym tym dobrym obrazie Parkside’a jest jedyne, tytułowe "ale". Chodzi mianowicie o groty. W katalogu dostajemy dwa: jeden ostry, położony w kolbie oraz dodatkowy płaski. Z płaskiego na razie nie korzystałem, ale pewnie byłoby przydatny przy demontażu listw, podkładek do scalaków lub samych układów, albo pirografii. Podstawowy grot (z końcówką stożkową) ma niestety kształt przeszkadzający w lutowaniu i demontażu ciasno upakowanych elementów. Moim zdaniem powinien być znacznie „ostrzejszy”, tzn. wysokość stożka w stosunku do jego podstawy powinna być 2 lub nawet 3 razy o dłuższa. Kształt grota można by jeszcze przeboleć, ponieważ groty są wymamienie. Niestety sposób jego montażu powoduje, że musielibyśmy chyba zrobić groty na zamówienie – mnie nie udało się znaleźć żadnych grotów z tego typu mocowaniem, a trochę czasu na to poświeciłem.
Zobacz też: Lutownica transformatorowa.